Abstract
G.E.M. Anscombe znalazła w Etyce nikomachejskiej Arystotelesa pewną niekonsekwencję: Arystoteles zdaje się twierdzić, że cokolwiek wynika z namysłu, jest wyborem, i że słaby wolą może się skutecznie namyślać, ale i że — z drugiej strony — on nie wybiera. Anscombe znajduje rozwiązanie tej sprzeczności: Arystoteles powinien był, jej zdaniem, zaznaczyć, że by z namysłu wynikał wybór, to, ze względu na co się namyślamy, musiałby sam być przedmiotem uprzedniego wyboru. Badam to rozwiązanie i znajduję jego słabe strony, jak niebezpieczeństwo nieskończonego regresu, trudność prześledzenia genealogii wyborów i nieosiągalność pierwotnego celu. Pomimo to próbuję je ulepszyć, poddając pod dyskusję, czy tego rodzaju pierwotne wybory, jakich wymaga rozwiązanie Anscombe, nie są jednak czasem naprawdę podejmowane i czy ich cele nie są rozkładalne na takie, które można realistycznie mieć nadzieję osiągnąć.